Praca „na swoim” cz. I – fakty i mity

Wiele razy zastanawiałeś się nad tym żeby założyć własny biznes, zrealizować swój pomysł i porzucić pracę na etacie? Myślisz, że prowadzenie działalności da Ci niezależność, dowolność godzin pracy i przede wszystkim w końcu będziesz mógł być panem swojego losu?

Tylu moich znajomych myśli o własnej działalności, ale blokuje ich strach przed utratą stałych dochodów. Wieki zastanawiają się czy ich pomysł wypali i jak w anegdocie Jacka Walkiewicza, nie robią kroku naprzód ku realizacji własnych planów, tylko kończą na: „no to polej”.

U mnie oczywiście było podobnie. W podjęciu decyzji pomogło mi wsparcie męża. Pierwsze kroki w realizacji swojego marzenia podjęłam pracując na pełnym etacie. Kiedy zorientowałam się, że tylko po godzinach i w pojedynkę, zbyt wiele nie wskóram, postanowiłam zatrudnić się na pół etatu. Utrata stałych comiesięcznych wpływów na konto, była jeszcze wtedy dla mnie nie do przejścia. Jeśli ktoś z Was pracował kiedykolwiek w sprzedaży, to może sobie wyobrazić jak wyglądała pozostała połowa tygodnia – wypełniona telefonami od klientów, mailami, itp. Po tej próbie szybko dojrzałam do decyzji, że mój pomysł wymaga większego poświęcenia.

I teraz mogę Wam powiedzieć jak to naprawdę jest.

resibo_kosmetyki_naturalne_praca_na_swoim

Mity pracy „na swoim”

1. Elastyczny grafik pracy.

 Teoretycznie taki istnieje, ale przy pracy nad swoim projektem takie podejście może wydłużyć jego czas trwania. Dlaczego? Wstajesz później, kiedy masz na to ochotę. Pierwsze co robisz, to sięgasz po komputer, albo włączasz telewizor, potem śniadanie, prysznic i nie wiadomo kiedy robi się południe, co oznacza, że zostaje Ci tylko kilka godzin żeby wykonać ważne telefony, spotkać się z kontrahentami, itp.

 Moja metoda: wstaję rano razem z moim mężem o 6.30, prysznic, do piekarni po świeże pieczywo, śniadanie i w ten sposób udaje mi się zrealizować więcej każdego dnia. Jeśli wasz partner wychodzi wcześnie do pracy – wykorzystajcie to!

 Na pewno się ucieszy, jeśli będziecie mogli razem zjeść śniadanie.

2. Nie potrzebujesz motywacji do pracy, bo przecież realizujesz swoje marzenia!

Tak, ja też tak myślałam, ale weź pod uwagę, że każdego dnia otacza Cię tyle rozpraszaczy i innych ważnych rzeczy do zrobienia. A Ty wcale nie musisz oddać tego raportu do 18.00 szefowi.

 Moja metoda: samodyscyplina! To nie takie proste, wiem! Zrób listę zadań – mówią. I mają rację – postaw cele i realizuj je w wyznaczonym przez siebie terminie. Więcej zrealizowanych zadań da Ci taką satysfakcję, że będziesz chciał więcej.

 To napędza do podejmowania kolejnych wyzwań. Przykład: pewnego dnia postanowiłam, że zaczynam jeździć na rowerze, regularnie uprawiam sport, ale rzadko na świeżym powietrzu. Byłam zaskoczona jak łatwo mi to przyszło. Dobre nawyki wchodzą w krew.

3. Jesteś niezależny i w końcu możesz poczuć się wolny.

Tak! To prawda! Zwłaszcza jeśli masz niekończące się środki na koncie i brak zobowiązań finansowych i rodziny na karku. A w rzeczywistości czeka Cię ciężka przeprawa. Zmagania biurokratyczno-administracyjne, budowanie własnej firmy od podstaw – to pikuś w porównaniu z miażdżącą siłą Twojego umysłu. Już teraz nikt nie prowadzi Cię za rączkę, nie poklepie po ramieniu za świetnie przeprowadzoną rozmowę z potencjalnym klientem, szybko nie zobaczysz stale rosnących statystyk, które motywują Cię do pracy.

resibo_kosmetyki_naturalne_blogerki

 Moja rada: ciesz się ze swoich osiągnięć razem z ludźmi, którzy Cię wspierają. Nie każdy zrozumie Twoje ambicje. Otaczaj się przyjaciółmi, którzy maja podobne podejście do życia, albo po prostu szanują takie decyzje i w pełni Cię popierają. Chwal się swoimi małymi sukcesami.

I najważniejsze – nie przejmuj się opiniami osób, które nie znają Cię dobrze, czy zupełnie inaczej budują swoją przyszłość. Może się zdarzyć, że ich słowa będą dla Ciebie krzywdzące. Nic na to nie poradzisz, ale to nie powód, żeby się poddawać.

Pamiętaj, że mieszkasz w Polsce 😉

Aha – i jeśli jesteś kobietą i zaczynasz rozwijać swój projekt w domu, to przygotuj się na to, że dla wielu będziesz kurą domową. Ja dzięki jednej życzliwej znajomej awansowałam nawet na house managera… Pocieszeniem dla mnie jest to, że zawsze przytyki pochodzą od ludzi, którzy nigdy nie zdecydowali się na taki krok.

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

5 komentarzy
13 stycznia 2015

A ja Wam kibicuje i trzymam mocno kciuki! 🙂

13 stycznia 2015

Dzięki wielkie Aga! To dopiero jest motywacja 🙂

13 stycznia 2015

Gratuluje wam dziewczyny trzymam za was mega kciuki 🙂

13 stycznia 2015

Z każdym kolejnym wpisem, kolejną poradą udowadniasz wraz ze swoim zespołem, że warto realizować swoje marzenia, pomysły. Dzięki wsparciu bliskich można daleko zajść i Ty jesteś tego dowodem! Brawo 🙂

13 stycznia 2015

Dziewczyny! Dziękujemy Wam bardzo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *