Przebarwienia po ciąży

Ciąża to najpiękniejszy okres w życiu kobiety. Przynajmniej tak twierdzą ci, którzy albo już nie pamiętają, jak to dokładnie było (nasze babcie), albo nigdy w niej nie byli (panowie) ;), albo te nieliczne szczęściary, które miały wtedy mnóstwo energii, a ich stan zdradzał tylko krągły brzuszek wielkości średniego arbuza. Większość z nas, mam, kojarzy ten okres jednak z niezbyt przyjemnymi niedogodnościami – trudnością ze snem w nocy, sennością w dzień, chwiejnymi nastrojami, wiecznie przepełnionym pęcherzem, spuchniętych nogami. Te przypadłości na szczęście ustąpiły jakiś czas po rozwiązaniu.

Ale są niestety takie, których skutki długo musimy zwalczać. Wśród nich jednym z częstszych są hormonalne przebarwienia, tzw. ostuda (zamiennie chloasma lub melasma).

Tak jak w przypadku przebarwień innego pochodzenia, aby się ich „doigrać”, potrzebne są dwa czynniki – wspomniane hormony i promieniowanie UV. W ciąży wzrasta produkcja żeńskich hormonów – estrogenów. Ich wzmożona aktywność może powodować, że cześć melanocytów – komórek barwnikowych – zacznie szybciej produkować melanin, czyli barwnik zawarty w skórze, odpowiedzialny za jej kolor i karnację. Narażona w tym okresie na działanie promieni słonecznych skóra twarzy może pokryć się nieestetycznymi plamami – jasno- lub ciemnobrązowymi, usytuowanymi nieregularnie na całej twarzy, choć zazwyczaj jest to czoło, policzki przy nosie, broda i górna warga.

Przebarwienia te są mocno odgraniczone od reszty skóry i bardzo trudno je ukryć.

Całkiem możliwe, że po rozwiązaniu ostuda zejdzie samoistnie, kiedy burza hormonalna w organizmie się uspokoi. Nie jest to jednak regułą. I żeby tak się stało, bardzo ważna jest ochrona przed promieniowaniem UV. Jeśli natomiast po porodzie i samoistnym ustąpieniu przebarwień sięgniemy po tabletki antykoncepcyjne i skorzystamy z kąpieli słonecznej, z bardzo dużym prawdopodobieństwem plamy wrócą i będą znacznie trudniejsze do usunięcia.

A wtedy domowe kuracje mogą nie wystarczyć i do walki trzeba będzie włączyć kosmetyczkę czy dermatologa, stosując kuracje kwasami, retinolem czy zabiegi laserowe. Ważne jest to, że każde tego typu działanie ma sens dopiero po narodzinach i skończeniu karmienia piersią. Dopiero wtedy dowiemy się, czy będziemy miały z czym walczyć.

Co można zrobić, żeby uniknąć takiej walki? Profilaktyka przede wszystkim!

Na co dzień krem nawilżający z filtrem mineralnym SPF 10-15, a w okresie letnim – dodatkowo na niego krem z filtrem 50. A na to najlepiej kapelusz z dużym rondem. I wierzcie mi – to nie jest przesada, bo warto zabezpieczać się z każdej możliwej strony. Jest to dużo łatwiejsze niż zmaganie się z ostudą. Szczególnie jeśli to np. druga ciąża, a w pierwszej miałaś tego typu problem. Utrwalona jest niezwykle trudna do całkowitego usunięcia. Choć już z niejednego źródła wiem, że bardzo pomocne jest tu najnowsze serum wygładzające Resibo. Ale lepiej stosować je dla poprawy ogólnej kondycji zmęczonej cery młodych mam i nie tylko, a nazwa „macchiato” jak ostudę nazywają we Włoszech, pozostanie tylko mleczną kawą, a nie zabarwieniem na buzi 🙂

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *