Żadna praca nie hańbi

Często słyszę od osób, które zaczynają dopiero swoje życie zawodowe, że otrzymują oferty pracy, które im nie odpowiadają. Przyczyny są różne. Nie pasują godziny pracy, bo np. jest to praca dwuzmianowa. Albo zarobki, bo nie po to tyle się uczyli, żeby zarabiać teraz „tysiąc pięćset”. Nie odpowiada praca sama w sobie – albo fizyczna, albo kontakt z klientem, a ja tego nie lubię, albo sprzedaż, a ja nie umiem innym „wciskać kitu”.

Założę się, że większość z nas się z tym spotyka. Pamiętam jak kiedyś byłam z mamą w warzywniaku na zakupach i jedna Pani w kolejce strasznie narzekała, że jej bratanica: „taka zdolna dziewczyna, po studiach, a nie może pracy znaleźć” i

 „co się w tym kraju dzieje?”. Powiedziałam jej, że na pewno jakaś praca by się znalazła i nawet może się do mnie zgłosić, a Pani na to: „ale ona szuka w zawodzie”.

No to trzeba było tak od razu. Chciałaby w zawodzie, ale pewnie oprócz wykształcenia, brakuje jej doświadczenia w tym zawodzie, poza studenckimi praktykami. Nie mówię, że zawsze tak jest – na pewno nie. Ale zobaczcie, jak wygląda los wielu ludzi po szkole średniej? Idą na studia dzienne, poświęcają się nauce (tego często wymagają rodzice). Studiują na jednym, drugim, trzecim kierunku. A po studiach okazuje się, że oprócz wiedzy mało przydatnej w praktyce, nie mają zbyt wiele do zaoferowania swojemu pracodawcy.

Moja sytuacja wymusiła inny scenariusz – ja oprócz studiowania musiałam pracować, żeby zarobić na swoje wydatki. Na opłacenie mieszkania, jedzenia i materiałów naukowych w większości wystarczało stypendium i kredyt studencki. Moich rodziców nie było stać na to, żeby mi pomagać.

Pierwsza moja praca to praca wakacyjna, nad morzem, w restauracji. Później, kiedy rozpoczął się rok akademicki, znalazłam we Wrocławiu pracę dla kelnerki – nie potrzebowałam doświadczenia, lubiłam ludzi, szybko się uczyłam, godziny pracy elastyczne – jedyna opcja dla mnie. Właściciele pubu, w którym pracowałam, zauważyli we mnie potencjał i zaproponowali mi pracę przy innym ich biznesie – jako organizator imprez integracyjnych dla firm. To było dla mnie duże doświadczenie – pierwsza praca biurowa, świeży biznes, w którym wszyscy się uczą, a do tego ważni klienci – największe firmy z Wrocławia i okolic. Po kilku latach, kiedy nadszedł kryzys, ja również straciłam swoją pracę.

Nie było kolorowo – zapasy gotówki szybko topniały, w międzyczasie miałam operację, przez którą odpadło mi kilka ciekawych rozmów kwalifikacyjnych, a do tego moment w roku niesprzyjający – późna jesień, koniec roku, kiedy mało kto zatrudnia.

Na początku nowego roku moja siostra zaproponowała mi wysłanie CV do call center, gdzie już pracowała. Wiedziała, że z moim doświadczeniem na pewno dostanę tam pracę.

 Nie do końca odpowiadała mi taka zmiana – w poprzedniej pracy miałam już stanowisko kierownicze, a teraz miałam zostać konsultantem telefonicznym… No cóż, innego wyjścia nie było.

Nie mogłam sobie pozwolić na utrzymywanie przez rodziców. Dowiedziałam się o możliwościach awansu w firmie. Wiedziałam, że po trzech miesiącach pracy „na słuchawce” mam szansę aplikować na Assessement Center na Team Managera – to już brzmiało lepiej i z takim nastawieniem rozpoczęłam pracę w call center, która dla wielu jest „poniżej godności”.

I wiecie co? To była najlepsza praca w moim życiu. Dlaczego? Bo nauczyła mnie najwięcej ze wszystkich wcześniej i później (oprócz własnego biznesu). Poznałam tajniki sprzedaży i obsługi  klienta. A sama nauczyłam się, jak rozmawiać z ludźmi – dowiedziałam się, kiedy mnie słuchają, kiedy mogę ich zainteresować, czego potrzebują. A praca jako Team Manager dała mi mnóstwo satysfakcji. Myślę, że udało mi się stworzyć fantastyczny, zgrany team, który był w stanie wykonywać swoją pracę maksymalnie efektywnie, dzięki odpowiedniej motywacji (zdecydowanie więcej marchewki niż kija ;)). I jestem pewna, że wiele osób, które były konsultantami w call center, docenia po latach doświadczenie, umiejętności, pewność siebie i podejście do innych – wszystko, czego tam się nauczyli.

Na pewno wielu się ze mną nie zgodzi i będzie psioczyć na korporacyjny wyzysk, ale ja jestem zdania, że mądry człowiek z każdego doświadczenia wyciągnie naukę dla siebie. A jak jest w takim miejscu, że się nie da – to długo go nie zagrzeje.

A na koniec moja motywacja do dzisiejszego artykułu. Od mojego teamu dostałam w prezencie kubek z napisem „World’s Greatest Boss”. Dla mnie był wyjątkowy – to był symbol naszego wspólnego sukcesu jako zespołu, ale też mojego osobistego sukcesu w pracy z ludźmi. Uważałam ten okres za najlepszy w trakcie całej mojej pracy na etacie. A zasady współpracy, wtedy wypracowane, oparte na wzajemnym szacunku, zrozumieniu i pozytywnej motywacji, to ciągle wyznaczniki dla mnie jako managera i teraz właściciela firmy. To był taki mój puchar, medal, prawie jak za udział w wyścigu na Wyspie Man 😉

11095043_790009664387540_1484891968_n

Zawsze z niego piłam, czasami pożyczałam mężowi, kiedy miał ważny dzień w pracy – taki domowy zabobon 😀 aż do czasu, kiedy nie zrobiła się w dnie dziura i nie nadawał się do użytku. Od tego momentu leżał sobie w szafce, żeby służyć za pamiątkę tak świetnej historii i wspomnienie fantastycznych ludzi, z którymi mogłam pracować.

I wiecie, co się stało? Odwiedziła mnie moja przyjaciółka i pewnego pięknego poranka poinformowała mnie, że wyrzuciła jeden mój kubek, bo przeciekał… Na widok mojej miny stwierdziła, że może go jeszcze wyciągnąć ze śmietnika (akurat mój mąż poszedł wynieść śmieci). Niestety, w tym czasie nadjechała śmieciarka… Scena jak z filmu. Potem była tylko rozpacz, żal i smutek.

Ale teraz niech ten artykuł będzie moją pamiątką zamiast kubeczka.

A może dzięki tej lekturze u kogoś z Was coś zmieni się na lepsze?

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

5 komentarzy
21 kwietnia 2015

Bardzo przyjemnie było przeczytać ten artykuł. Przyjemniej o tyle, że znalazłam w nim dużą cząstkę siebie. Masz stuprocentową rację- żadna praca nie hańbi. Ja mam bardzo podobne doświadczenia. Już w liceum wyjeżdżałam na wakacje za granicę, żeby „uciułać” grosza. Podczas, gdy moje przyjaciółki miały świetne wakacje, ja dorabiałam. Zawsze wiedziałam, że chcę studiować. Niestety, tak jak w Twoim przypadku, nie mogłam liczyć na rodziców. Nie to, żeby mi nie pomogli…Po prostu sami nie mogli sobie pozwolić na taki wydatek. Tak więc zdecydowałam się na kolejny wyjazd- tym razem na półtorej roku. Czy się opłacało? Wróciłam, opłaciłam studia, kupiłam pierwszy samochód (5 lat temu Audi A3- to było coś :):)),mogłam spokojnie spać. Ukończyłam studia! Tak, marzenie się spełniło! Jestem kosmetologiem…Ale czy to wszystko? Nie. Nie chciałam przestać się rozwijać, nie chciałam zatrzymać się na licencjacie. To za mało. I znów pakowanie walizek, żeby opłacić magisterkę. Owszem, mogłam zostać w Polsce, ale czy byłoby mnie na nią stać? No niestety nie. Tak więc, jestem w zasadzie 2 lata w tył, ale nie żałuję. Wiem, że dążę do tego, czego naprawdę chcę. I wiem, że to osiągnę. Nie boję się pracy. Każda mnie czegoś nauczyła. Każda dała mi doświadczenie- na magazynie w firmie farmaceutycznej, przy zbiorze truskawek, jako kelnerka, jako kosmetolog, jako Supervisor, jako organizator przyjęć weselnych…Nie wspomnę języku angielskim, który zawsze był na dobrym poziomie, teraz jest na bardzo dobrym. Wychodzę z założenia, że trzeba potrafić odnaleźć się w każdej pracy, niezależnie od tego czy to jest nasz zawód, czy też nie. Trzeba wyznaczyć sobie cel i dążyć do jego realizacji 🙂

21 kwietnia 2015

Hej Karo! Dzięki za komentarz! Nie masz dwóch lat w plecy – jesteś bogatsza o to co wyniosłaś z zagranicznych wyjazdów. Umiejętność komunikacji (czasami mam wrażenie, że to umiejętność na wymarciu ;)), znajomość rynku pracy, większa pewność siebie, język… Osoby, które „tylko” studiowały myślę, że będą miały trudniejszy start. Wystarczy spojrzeć na doświadczenia Magdy – naszej ekspert, która ma swój salon i dziewczyny, które przychodzą do niej na praktyki, nie potrafią zrobić henny :/

21 kwietnia 2015

Niestety, bywa i tak…
A umiejętność komunikacji- jest wielka. Ogromna… Na portalach społecznościowych. Poza nimi, w realnym świecie, już niestety idzie kiepsko.
Pozdrawiam cieplutko i życzę samych ogromnych sukcesów marce! Będę kibicować 🙂

21 kwietnia 2015

Dokładnie. Bardzo dziękujemy,kciuki nam bardzo potrzebne 🙂 Pozdrawiamy i powodzenia!

4 września 2015

Cześć koleżanki ;> szukam firmy do odbycia szkolenia, jak w temacie kosmetycznych. Znalazłam już jedną firmę która mnie interesuje, http://www.venetta.com.pl/ – czy ktoś z was zna tę firmę? Warto się zainteresować? Słyszałam raczej dobre opinie.s

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *