Cała prawda o Australii

Kiedy wspominam, że spędziłam niedawno 6 tygodni w Australii, niezmiennie słyszę słowa zachwytu – „wow, wspaniały kraj!”, „marzę o tym, żeby tam pojechać”, „planowałem się tam przeprowadzić”. Nieważne, czy rozmawiam z Polakiem, Włochem, Norwegiem, Australia u większości osób wzbudza pozytywne odczucia, zwłaszcza u tych, którzy jeszcze nigdy nie byli na Antypodach – kojarzy się z niezliczonymi plażami, słońcem, kangurami, kusi egzotyką i wygodnym życiem. A jakie są moje wrażenia?

Przede wszystkim, musicie wiedzieć, że moje wrażenia nie będą odnosić się jedynie do tej podróżniczej strony, ponieważ nie tylko w tym celu pojechałam na drugi koniec świata, ale również po to, żeby wprowadzić naszą markę na australijski rynek. Ale zaznaczam, że kocham podróże! Uwielbiam je planować, czytać książki na ten temat, ale najbardziej kocham DOŚWIADCZAĆ, po prostu 🙂

Australia jest ogromna

Kiedy pierwszy raz wspomniałam o wyjeździe do Australii mojemu dentyście (zapalony podróżnik i przewodnik wycieczek, m.in. w Himalaje, zawsze moja wizyta jest o kilkadziesiąt minut dłuższa, bo nie możemy się nagadać o podróżowaniu), to od razu powiedział: „a wie Pani już, jak ugryźć tą Australię? Bo też bym chciał zwiedzić, ale przecież miesiąc to za mało”… I to jest święta prawda. Australia jest tak rozległym krajem – kontynentem, że pewnie i trzy miesiące nie wystarczą na jej zwiedzenie. Dla przykładu: odległość między Sydney na wschodnim wybrzeżu a Perth na zachodnim to jakieś 4000 km i 5 godzin lotu samolotem (!), czyli mniej więcej tyle, co z Lizbony do Moskwy… Co więcej, wielu mieszkańców Perth nie lata w ogóle na wschodnie wybrzeże Australii, bo 3 godziny lotu dzieli ich od rajskiego Bali (a poza odległością, dla Australijczyków Indonezja jest bardzo tania). Więc jeśli możecie przeznaczyć dwa tygodnie na wyjazd do Australii, to zdecydujcie się na wizytę w jednym lub maksymalnie dwóch stanach, leżących blisko siebie – gwarantuję Wam, że w każdym znajdzie się mnóstwo atrakcji, nie tylko obleganych przez Azjatów, ale również takich, które zostaną w Waszej pamięci i będziecie je opowiadać dzieciom.

W Australii jest drogo (i to bardzo)

Podróżowałam wiele razy do krajów, w których jest dużo drożej niż w Polsce. Pamiętam, jak dopiero zaczynałam wchodzić w dorosłe życie – pierwsze prace, pierwsze wyjazdy zagraniczne na własną rękę, za własne pieniądze – i ten ból serca (i nie tylko ;)), kiedy miałam zapłacić za zupę w knajpie gdzieś w zachodniej Europie. Tylko na nią było mnie stać (najlepszy stosunek jakości do ceny), mogła zaspokoić głód, nie pustosząc jednocześnie kieszeni. Cóż… zapłaciłam za nią tyle samo euro co w Polsce zapłaciłabym złotówek. Kiedy czytałam, że w Australii jest drogo, bagatelizowałam tę informację, bo w Europie też są takie miejsca. Ale nigdy nie byłam w kraju, który jest aż tak drogi. W krajach Europy Zachodniej ceny podstawowych artykułów są podobne jak w Polsce (niektóre nieco wyższe, ale są też tańsze towary). W Australii musisz liczyć się z tym, że wszystko, co w Polsce kosztuje 5 złotych, w Australii kosztuje 5 dolarów (czyli ok. 3 razy tyle). Wszystko. Czyli jeśli w Polsce nektarynki w sezonie kosztują ok. 4 złotych/kg, to w Australii min. 4 dolary, chleb w Australii kosztuje między 3-8 dolarów. Jeśli chcesz wypić smoothie na plaży, to niech nie zdziwi Cię cena 15 dolarów itp. Niestety, nie możesz też liczyć na spore oszczędności przy jedzeniu na własną rękę, ale z pomocą przyjdzie Karol Lewandowski, który opisał budżetową podróż busem po Australii – polecam lekturę „Busem przez świat” przed wyjazdem.

Australia ma wspaniałą przyrodę

Są osoby, które wolą na wakacje pojechać do Dubaju czy Hong Kongu (pozdrowienia dla Mariusza :*), a są tacy, których interesuje natura w różnej postaci – góry, morze, wodospady, plaże, zwierzęta, roślinki. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy, jestem tego zupełnie świadoma i pod tym kątem wybieram swoje podróżnicze destynacje. Australia, mimo że jest krajem wysoko rozwiniętym, to pod tym kątem absolutnie jest doskonałym wyborem. Na tak wielkim obszarze mieszka zaledwie 20 milionów ludzi (czyli połowa mieszkańców Polski), główne miasta są położone na linii brzegowej. W związku z tym liczba parków narodowych, spotów krajobrazowych, rezerwatów i wspaniałych plaż może przyprawić o zawrót głowy i stanowić niemałe utrudnienie w planowaniu wycieczek. Wyjeżdżając za miasto, zwłaszcza o zmierzchu, możecie być pewni, że spotkacie kangura. Bez problemu odnajdziecie miejsca, w których kolorowe papugi i papużki czy inne egzotyczne ptaki zaszczycą Was swoją obecnością, przy większym wysiłku, odnajdziecie miejsca, w których mieszkają puszyste, szare kulki, zwane koalami, a nawet spotkacie malutkie pingwinki. Dla mnie to istny raj! Pięknych miejsc jest niezliczona ilość, a każdy region Australii ma inną charakterystykę, klimat i zamieszkują go inne zwierzęta.

Australia to miejsce dla ludzi

Wiecie, dlaczego mieszka tu tak wielu Polaków (wg Wikipedii ok 220 tys. osób w Australii podaje swoje pochodzenie jako polskie) i tak wielu ludzi chciałoby tu zamieszkać? Bo Australia to jest kraj budowany z myślą o jego mieszkańcach. Australijskie miasta są zielone – rośnie tu mnóstwo, drzew, krzewów, kwiatów. W Melbourne jest ogrom ptaków, nawet w centrum miasta. Ogromne wrażenie zrobił na mnie wieczorny przejazd samochodem – wzdłuż głównej, sześciopasmowej drogi, z trasą dla tramwajów pośrodku i dwoma alejami starych drzew. Świergot jest nie do opisania, słychać go nawet przez zamknięte szyby! W każdym mieście, które widziałam, są wspaniałe ogrody botaniczne, dostępne bezpłatnie dla każdego. W każdym możesz zrobić sobie piknik i nikt nie zwróci uwagi, żebyś nie deptał trawnika – wręcz przeciwnie – ciesz się życiem na świeżym powietrzu! Spędź tu więcej czasu! Doceń przyrodę i to, co Ci daje. Przy takim podejściu, jest mniej miejsca na wandalizm, całe szczęście. Co więcej, w parkach, przy plażach, rezerwatach i przy spotach widokowych znajdziesz bez problemu stół i ławy, przy których możesz wygodnie zjeść posiłek, publiczne toalety i bezpłatne, zadaszone gazowe grille – Australijczycy uwielbiają barbecue, spotkania z przyjaciółmi i przyrodę. Takie rozwiązania sprawiają, że naprawdę żyję się łatwiej i przyjemniej i nie zarabiając kokosów można korzystać z uroków życia.

W Australii nie znalazłam betonowych blokowisk. Wydaje mi się, że najwięcej jest tu zabudowy jednorodzinnej. Australijczycy mają fajne rozwiązania parkingowe w centrach miast – w zależności od miejsca, możesz zaparkować na określony czas (płatnie lub bezpłatnie, min. czas to chyba 15 minut) i po tym okresie musisz zwolnić miejsce. Z mojego doświadczenia taka formuła sprawdzała się bardzo dobrze. Czas jest tak dobrany, że w bardzo ruchliwych miejscach, gdzie załatwia się zazwyczaj pojedyncze sprawy, nie musisz obawiać się o możliwość postoju, bo zaraz coś się dla Ciebie zwolni.

Takich przykładów jest wiele i można się na nie natknąć na każdym kroku.

 

Australia ma bogatą historię

Nie zawsze było tak pięknie – historia Australii nie jest usłana różami, a wiele ważnych wydarzeń odnosi się do usuwania, izolowania, piętnowania rdzennej ludności, Aborygenów. Teraz rząd australijski stara się chociaż częściowo wynagrodzić te szkody i np. oddaje w ich ręce część ich dawnych ziem (np. Uluru, symbol Australii, zostało przekazane rdzennym mieszkańcom z prawem wykorzystywania tego terenu przez rząd australijski, np. do celów turystycznych, przez kilkadziesiąt kolejnych lat; po tym czasie nie wiadomo na jakich warunkach będzie można te miejsca odwiedzać, więc tym bardziej warto to zrobić wcześniej).

Biznes w Australii

Napiszę jedynie o swoich wrażeniach, bo wiedzy wielkiej jeszcze nie mam w tym temacie. Resibo jak na razie sprzedajemy tylko poprzez naszą stronę internetową i szukamy dystrybutora. Na pewno chcąc prowadzić własny biznes w Australii na skalę krajową, należy wziąć pod uwagę, że Australia jest po pierwsze, rynkiem bardzo odległym, a po drugie, mieszka tu tylko 20 milionów ludzi, czyli połowa tego co w Polsce. Na pewno cena produktów polskich dla Australijczyków będzie bardziej atrakcyjna niż polska dla Polaków, o australijskiej nie wspomnę.

Dla przykładu, nasze produkty na australijskim rynku na pewno będą sporo droższe w przeliczeniu na złotówki. Dlaczego? – często się dziwią Polacy mieszkający w Australii. Odpowiedź nie jest trudna – koszty transportu, przewalutowania to jedna rzecz, ale druga, o której trzeba pamiętać, to koszty pracy w Australii – sprzedając nasze produkty za taką samą kwotę, nie moglibyśmy się nam na tym rynku utrzymać. W Polsce najniższa stawka godzinowa to 13 złotych, dla porównania, w Australii jest to 17-18 dolarów. Więc nie zdziwcie się, jeśli za polskie produkty w Australii przyjdzie Wam zapłacić kilkakrotnie więcej.

Mogłabym jeszcze sporo napisać, polecić miejsca do zwiedzania, poradzić, jak się przygotować do podróży do Australii, a nawet – jak przeżyć loty z 1,5-rocznym dzieckiem na pokładzie – w tym już czuję się ekspertem 😀 Miejsca na wszystko nie starcza 🙂 Jeśli chcielibyście poczytać o tym więcej – dajcie znać, a ja przygotuję oddzielny post na ten temat.

Niewątpliwie Australia to jest kraj wart odwiedzenia i kraj, który zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Tak duże, że teraz często przez pryzmat doświadczeń australijskich patrzę na Polskę i wkurzam się, że przecież mogłoby być lepiej. A nigdy po wcześniejszych podróżach to uczucie nie było tak mocne. Zaznaczę również, że nie należę do malkontentów, którzy akceptują tylko temperaturę 20-25 stopni i bezchmurne niebo, inaczej jest za ciepło/za zimno, a do tego pochmurno/pada/wieje i lepiej z domu się nie ruszać. Cieszę się z tego, co mam, i rozumiem prawidłowości przyrody, akceptuję je i podziwiam. Ale Australia… To zdecydowanie kraj, w którym można żyć.

 

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *