Przyspieszyć, żeby zwolnić?

Czasem żeby zwolnić, najpierw trzeba przyspieszyć. Chodzi za mną ostatnio potrzeba zwolnienia. Mistrz Yoda by zapytał „Slow life marzy ci się?” A marzy, marzy…

Już Wam o tym wspominałam przed świętami. Gonię od dwudziestu lat. Od jednego wyzwania do drugiego. Od jednego zadania do kolejnego. Przeżywam coraz więcej, poznaję coraz więcej ludzi, ciągle uczę się czegoś nowego. I to jest fantastyczne. I trudno by mi to było chyba zmienić. Takiego wewnętrznego speeda po prostu już w sobie mam. I koniec. Ale jest parę rzeczy, które mogę zrobić, żeby zwolnić choćby mentalnie…

Co na przykład robicie, kiedy praca zajmuje Wam tyle czasu, że nie macie czasu gotować, a przecież jakiś obiad zjeść trzeba? Ja po drodze do domu wjeżdżam do jakiegoś baru i kupuję coś na wynos. Czekam, aż mi to przygotują. Płacę. Jadę do domu. Wysiadam z samochodu. Wnoszę tobołki i mogę już niby jeść. I siadam i jem. Ale szybko, jakbym zaraz miała gonić gdzieś dalej, mimo że nie muszę. Tymczasem dokładnie tyle samo, co wizyta w barze, zajmuje przygotowanie pysznej, zdrowej i szybkiej domowej potrawy typu makaron ze szpinakiem. A więc nie stoisz w barze konając z głodu, tylko we własnej kuchni rozmawiając z dzieckiem, popijając herbatę czy lampkę wina i dokładnie w takim samym czasie jesz obiad, tyle że smaczniejszy, zdrowszy, tańszy (co też ma znaczenie) i bez gonienia.

I ten umysł funkcjonuje zupełnie inaczej – zwalnia, z dzikiego drapieżnika tropiącego zwierzynę, którą może upolować, staje się spokojnym kotkiem, wygrzewającym się w cieple domowego ogniska. Cieszy się tą chwilą, która nie byłaby taka przyjemna, gdyby właściciel tego umysłu stał w kolejce w barze.

I powiem Wam, że to jest jak dotąd moje tegoroczne odkrycie. Mam nadzieję, że będzie ich więcej. Pracuję też nad tym, żeby zwolnić trochę zawodowo i bardziej zająć się moimi pasjami, cieszyć życiem i uwolnić umysł z zakradających się do niego z przepracowania toksyn.

Podziwiam Ewelinę, właścicielkę Resibo, która mimo że w jednym roku rozkręciła firmę i urodziła dziecko, w momencie, gdy mały Antek pojawił się na świecie, potrafiła oddzielić rzeczy ważne i ważniejsze, szukając odpowiedniego balansu, złotego środka. Wiem, że jeszcze nie całkiem znalazła, ale jest w tym znacznie lepsza niż ja, więc mam dobry wzór 😉 Was też zachęcam – spójrzcie na swoje życie z dystansu. Czasem żeby zwolnić, trzeba najpierw przyspieszyć, zmęczyć się – a kiedy zwolnisz, niespodziewanie zobaczysz rzeczy, które czynią życie pięknym. Jak choćby niesamowity zachód słońca… I tyle innych rzeczy…

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *