Z cyklu „czego to ludzie nie wymyślą”

Czy słyszeliście o białej kozie, która zużyty papier biurowy przerabia na papier… toaletowy?! Nie, nie – nie mam na myśli kozy, która na pastwisku miele w zębach ten biurowy papier przerabiając go na pulpę, z której powstają toaletowe rolki. To tłumaczenie angielskiej nazwy „white goat” – maszyny, którą szaleni eko-naukowcy wynaleźli, by ułatwić recykling papieru. Zamiast do niszczarki i na śmietnik, wrzucamy go do białej kozy i wyciągamy papier zdatny do użytku w biurowej toalecie!

Maszynę wymyślili Japończycy (co chyba nikogo nie dziwi 😉 ), a stworzenie jednej rolki papieru wymaga zmielenia 40 kartek formatu A4 i zajmuje białej kozie 30 minut. Do tego odrobina wody i… TADAM! Sami zobaczcie 🙂

Papier w ogóle jest bardzo wdzięcznym materiałem dla ekowynalazców. Okazuje się, że można z niego zrobić również… ołówki!

Oczywiście, wykorzystując do tego celu specjalnie skonstruowaną, niewielką maszynkę, do której z jednej strony wkładamy zużytą kartkę papieru, a z drugiej wyciągamy ołówek 🙂 Oczywiście, potrzebne są do tego jeszcze dwa elementy – odpowiedni rysik i klej. To cudo o angielskiej nazwie P&P Office Waste Paper Processor (P&P pochodzi od słów Paper to Pencil) wymyślili także Azjaci, dla odmiany Chińczycy 😉

Niestety, w przypadku pierwszej maszyny mogą nieco przerażać jej gabaryty – jest wysoka na 1,8 metra i waży 600 kg, a jeszcze bardziej cena – w momencie wprowadzenia jej na rynek w 2010 roku miała kosztować 100 tys. dolarów 😉 Co do drugiej – to niewielka, podręczna maszynka. W sam raz nawet do niewielkiego biura.

Niestety, mimo usilnych starań, oprócz dziesiątek pytań, gdzie można ją kupić, nie znalazłam w sieci ceny tego urządzenia. Może Wam się to uda? 😉 Kupiłabym dla mojej domowej rysowniczki.

p_and_p2

Tak więc póki co… na koniec historia pewnego wynalazku, bez którego dziś naprawdę trudno sobie wyobrazić życie, nie mówiąc już o powstawaniu takich maszyn, o jakich dzisiaj piszę. O czym mowa! O starym poczciwym papierze, chińskim (no tak 😉 ) wynalazku sprzed ponad 1900 lat. A było to tak…

Niejaki T’saj Lun, urzędnik na dworze cesarza He panującego w Chinach na początku naszej ery, w 105 r. n.e. wziął włókna drzewa morwowego, miazgę bambusową, konopie, szmaty i stare sieci rybackie i ubijał je z dodatkiem wody w kamiennym moździerzu. Otrzymał z tego papkę, którą rozcieńczył, a potem czerpał sitem, prasował, suszył na słońcu i wreszcie wygładzał kamieniem.

Tak oto stworzył „coś”, na czym cesarz He mógł robić zapiski, czyniąc go tak szczęśliwym, że w podzięce awansował T’saj Luna na arystokratę.

Podobno papier wytwarzano w Chinach już wcześniej (najstarszy, znaleziony w Chinach kawałek papieru wykonanego z włókien konopi  jest datowany na 140–87 r. p.n.e.), ale to T’saj Lun dokładnie opracował metodę jego wytwarzania, po wiek wieków zmieniając oblicze ówczesnego świata, który już nie musiał robić książek z bambusa czy zapisywać notatek na jedwabiu 😉 Jedno i drugie było drogie tak samo wtedy, jak i dzisiaj. Tak oto zamknęła się również historia pergaminu w Europie wytwarzanego ze skór zwierzęcych czy papirusu, znanego starożytnym Grekom, Egipcjanom i Rzymianom.

Sekret wytwarzania cudownego wynalazku długo był chroniony na cesarskim dworze. Aż do pewnej bitwy w 751 roku

w której Arabowie pojmali chińskich papierników… Potem przez Egipt, Maroko i Kordobę sztuka ta trafiła do Europy. W Polsce pierwszy młyn papierniczy uruchomiono w 1473 roku w Gdańsku.

I pomyśleć, że gdyby nie tamta bitwa, mogłoby dziś nie być naszych cudownych tub Resibo, którymi zachwycają się dosłownie wszyscy, ani np. takich pięknych katalogów, jakie przygotowaliśmy na targi do Bolonii 😉

Moje dzisiejsze „tajne” źródła to: www.yankodesign.com, www.ekologia.pl i www.krakow.pl

Udostępnij
Przypnij
Szepnij
KOMENTARZE

Co myślisz o artykule?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *